Oczytani… Budowniczy riun

„Budowniczy ruin”

Herbert Rosendorfer

(1969)

Herbert Rosendorfer był prawnikiem, historykiem, kompozytorem i pisarzem, a nade wszystko obywatelem Europy, rozmiłowanym w jej kulturze. Świadectwem tego koneserskiego rozmiłowania jest „Ruinenbaumeister” lub „Budowniczy ruin” z roku 1969, wznowiony w 2017 przez Państwowy Instytut Wydawniczy w nowej edycji z piękną, brunatną okładką ozdobioną modernistycznym emblematem dłoni. Przyznam, że to właśnie okładka stała się dla mnie pierwszym bodźcem do wyjęcia książki z półki. Spytałem księgarza, czy wie coś o tej powieści, na co on odparł, że jemu także wpadła w oko, choć nie zna jej treści. Polecił mi swoją metodę: abym przeczytał losową stronę gdzieś ze środka książki. Trafiłem na opis jakiegoś pogrzebu, na którym dwaj mali chłopcy doszli do wniosku, że członka ich rodziny zabiło śpiewanie kolęd latem. Poza tym na tylnej okładce przeczytałem, że utwór jest uznawany za postmodernistyczne arcydzieło powieści szkatułkowej – zatem nie musiałem dłużej szukać powodów do zabrania się za lekturę. 

Prawie 500 stron niezwykle wyszukanego słownictwa czytałem niemal dwa miesiące, nie z powodu nudy, ale przez zafascynowanie ogromną ilością nawiązań do literatury, muzyki klasycznej, europejskiej filozofii i historii. Autor opowiadał, że inspiracją dla „Budowniczego ruin” był „Rękopis znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego, co rzeczywiście da się zauważyć w niezliczonej ilości opowieści w opowieściach w opowieściach w opowieściach… Każda historia jest mniej lub bardziej rozbudowaną grą intelektualną z czytelnikiem, a zarazem pasjonującą żonglerką kulturowymi motywami; przy czym widać tu zarówno prześmiewczy dystans relatywisty, jak i wielki szacunek typowy dla świetnego znawcy sztuki. 

Paradoksalnie, polecam tę książkę osobom nieprzekonanym do postmodernizmu. Jest ona znakomitym przykładem na to, że obeznanie z kulturą nie musi prowadzić do pisania jałowych i niezrozumiałych tekstów teoretycznych ani literackiego bezsensu, lecz może posłużyć do tworzenia fascynujących, treściwych opowieści, które wzbogacają odbiorcę o wiedzę. Warto, aby każdy dojrzały czytelnik po nią sięgnął i razem z Rosendorferem prześledził emocjonulące losy europejskiej sztuki.

Zatem domyślam się, że entuzjastom postmodernistycznego intelektualizmu nie muszę już dłużej polecać tej pozycji. Przyjemnej lektury!

Jędrzej Nowicki 

Skip to content