Oczytani… „Ostatnie rozdanie”

(…) czy da się czymkolwiek zapełnić życie, gdy nie stać człowieka na miłość. Lecz kogóż tak naprawdę na nią stać? 
W. Myśliwski „Ostatnie rozdanie”

            Maturzyście nieustannie towarzyszy przymiotnik „ostatni”. Bo przecież to ostatni rok w liceum, ostatnia klasa, ostatnie lekcje różnych przedmiotów, ostatnie rozmowy na korytarzach, spojrzenia i urywki zdań. Jeśli wierzyć, że w świecie książek nic nie dzieje się przypadkowo, to lektura „Ostatniego rozdania” właśnie w wakacje przed klasą maturalną nie mogła być przypadkiem.

            Wiesław Myśliwski to w polskiej literaturze marka sama w sobie, pisarz, spod pióra którego (a właściwie ołówka!) wychodzą powieści czytane, dyskutowane i nagradzane. A skoro można by o nim powiedzieć tak wiele, to lepiej właśnie niczego nie mówić. Bo przecież Myśliwski powiada, że nieraz to sama „książka zaczyna myśleć o nim”.

            Główny bohater „Ostatniego rozdania” jest przedziwną postacią o głębokim i bardzo skomplikowanym portrecie psychologicznym. Choć nie znamy jego imienia, a więc podstawowego, mogłoby się wydawać, składnika tożsamości człowieka, w miarę rozwoju opowieści, dowiadujemy się wiele o jego życiu, relacjach z kobietami i mężczyznami, sukcesach, ale też niepowodzeniach. Pretekst do rozważań bohatera, który jest – jak na prozę Myśliwskiego przystało – również narratorem to stary notes wypełniony adresami poznanych ludzi. Mężczyzna ciągle próbuje zabrać się do uporządkowania informacji zapisanych w zeszycie, ale za każdym razem się poddaje.

            Wielkim atutem powieści są szalenie barwne postaci. Jan Radzikowski, mistrz krawiecki, chce nauczyć głównego bohatera fachu, ale na razie uczeń musi trudnić się pruciem. Pomocnik krawca, Romeo (nie zdradzę pochodzenia pseudonimu!), wybitny mecenas Róg-Skwarek czy wreszcie szewc Antoni Mateja. Każda z tych postaci odgrywa wspaniałą rolę w opowieści. Każda ma niepowtarzalną osobowość, wyraża się charakterystycznym językiem. Oto właśnie kreacje postaci na miarę mistrza literatury, jakim jest Wiesław Myśliwski.

            Jednym z lejtmotywów „Ostatniego rozdania” są związki głównego bohatera z kobietami. Atrakcyjny dla nich – wrażliwy niedoszły malarz, szef dobrze prosperującego przedsiębiorstwa – nie potrafi z żadną nawiązać trwałej relacji. Jest w tym wszystkim jeszcze Maria – jego pierwsza miłość, lekarka, która nigdy nie przestała go kochać. Regularnie śle do niego listy miłosne. I tu trzeba zaznaczyć, że zwykle listy miłosne są bardzo powtarzalne, operuje się podobnymi formułami, zwrotami. Ale nie u Myśliwskiego! Każdy list Marii to majstersztyk, wstrząsające uczucia opisane są pięknym językiem, to właśnie te fragmenty książki są jednymi z najpiękniejszych.

            Jest „Ostatnie rozdanie” także westchnieniem nad agonią pracy rzemieślniczej. Iluż mamy teraz prawdziwych szewców czy krawców? A to w powieści ważne postaci, wiedzące wiele o życiu. Szewc miał wielki wpływ na głównego bohatera, rozmowy z nim i partie karcianych gier ukształtowały go. Jedną z najbardziej wzruszających scen powieści jest poker na grobie szewca Matei. To naprawdę niesamowite transgresyjne spotkanie dwu światów.

            We wrażeniach z czytania, które czasem spisuję, rzadko zdobywam się na bardzo osobiste wyznania dotyczące mojego stosunku do danej książki. Z różnych względów – po części dlatego, że chcę skupić się na choćby powierzchownej interpretacji. Tym razem jednak muszę opuścić gardę, bo „Ostatnie rozdanie” to chyba najlepsza książka, jaką przyszło mi przeczytać. Być może trafiła u mnie na podatny grunt, zacząłem ją czytać w odpowiednim momencie albo też okazała się moim zwierciadłem – jak pisał C.R. Zafon: „Książki są lustrem – widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie”. Po przeczytaniu „Ostatniego rozdania”, a minął od tego przeszło miesiąc, z trudnością przychodzi mi czytanie jakichkolwiek innych książek – mam w głowie ciągle historię bohatera przeglądającego swój notes, w którym zawiera się całe jego życie (bo życie to przecież suma poznanych w nim ludzi).

            „Ostatnie rozdanie” to także, jak można spodziewać się po cytacie, który umieściłem na początku, powieść o miłości. Miłości szalonej, obsesyjnej, której jednak nie można odmówić wielkości, takiej wielkości w sensie romantycznym. A poza tym to historia walki o uporanie się z przeszłością i niepogodzeniem z przemijalnością wszystkiego.

            „Ostatnie rozdanie” to powieść niesamowita, wołająca o kolejne i kolejne przeczytanie. Jestem nią oszołomiony tym bardziej, że Myśliwski pisze: „Nie powinno się niektórych książek czytać w zbyt młodym wieku, bo niewiele się z nich rozumie”. A więc oszołomiony, ale i podekscytowany, jak wiele „Ostatnie rozdanie” ma mi jeszcze do opowiedzenia.

Jan Waligóra

wersja pdf

Skip to content