Oczytani…”Zbrodnia i kara”

TRUDNOŚCI W CZYTANIU: DOSTOJEWSKI 

            Trudno czytać wielkie dzieła klasyków rosyjskiej literatury i rozkoszować się nimi, mając z tyłu głowy dojmujące obrazy rosyjskich zbrodni na Ukrainie. Podobnie trudno jest powiedzieć cokolwiek nowego o książkach, które w świadomości ludzi z całego świata funkcjonują od dekad i były po wielokroć interpretowane oraz opracowywane. Wydaje się jednak, że miarą wielkości dzieła jest możliwość jego ciągłego aktualizowania wobec wydarzeń współczesności. Może dlatego warto wracać na niwę rosyjskiej XIX-wiecznej literatury z myślą o nowych drogach jej odczytania.

            Bohaterów „Zbrodni i kary” Fiodora Dostojewskiego nie trzeba nikomu przedstawiać. Główny bohater, Rodion Romanowicz Raskolnikow, został chyba przez znawców tematu przejrzany na wskroś. Sprawą dalece ciekawszą jest rola kobiet w tej powieści, ale i w ogóle w twórczości Dostojewskiego. Przedstawione na kartach „Zbrodni i kary” bohaterki zdają się być ucieleśnieniem miłości, jakiejś mocy ocalającej. Nawet gwałtowna Katarzyna Iwanowna potrafiła przecież być troskliwa, a w gruncie rzeczy zależało jej na dobru dzieci.

            Kobiety w życiu samego pisarza również odegrały bardzo dużą rolę. Miał dwie żony, przy czym druga – ukochana Anna Grigoriewna, której poświęcił „Braci Karamazow” – była towarzyszką jego drogi twórczej i menadżerką życia. Poznali się w sposób bardzo literacki, choć osobliwy: gdy Dostojewski padł pewnego razu ofiarą drakońskiego zobowiązania, według którego musiał w bardzo krótkim czasie dostarczyć 10-arkuszową powieść, to właśnie Anna Grigoriewna została jego stenotypistką, zapisała podyktowanego przez Fiodora „Gracza” i dzięki temu pomogła mu wybrnąć z kłopotów.

            Niełatwo wyrokować dziś, jakim Dostojewski był człowiekiem, jaką przyjąłby postawę wobec obecnych wydarzeń w jego ojczyźnie. Nie można jednak, czytając jego utwory, ulegać pokusie psychologizowania, dopatrywania się w postaciach, które stworzył egzemplifikacji przeżyć czy wrażeń autora. Dostojewski – prawdziwy mistrz literackiej polifonii – potrafił jako jeden z nielicznych odrzucić przy komponowaniu bohatera własne przywidzenia i dać postaciom carte blanche, autonomię poglądów i czynów.

            Nie ma obowiązku kochania Dostojewskiego; co więcej, zdarzali się wielcy rosyjscy pisarze, którzy przyznawali się, że mają z klasykiem na pieńku: Vladimir Nabokov (autor tyleż słynnej, ileż kontrowersyjnej „Lolity”) czy Iwan Bunin – noblista narzekający na to, że „Biesy” są nudne. W rosyjskim internecie krążył mem z tekstem: „Kiedy czujesz się zagubiony i jest ci źle – czytaj rosyjską klasykę – tam wszyscy mają jeszcze gorzej”.

            Dostojewskiego zakuwa się w kajdany ciasnego konserwatyzmu, podczas gdy – jak mówi wybitny polski rusycysta i tłumacz Adam Pomorski – w swoich prywatnych notatkach nigdy nie sprzeciwiał się postępowym ideom emancypacji, także emancypacji kobiet; z „żelazną konsekwencją” popierał wolność obywatelską.

            Jedni w Fiodorze będą widzieć wielkiego, nieprzeciętnego pisarza, giganta światowej literatury, przestrzegającego, że „jeśli Boga nie ma, to wszystko jest dozwolone”,  inni obrońcę stereotypu rosyjskiej duszy z całym aparatem jej cech i twórcę idei „zgniłego Zachodu”. Dostojewskiego można kochać albo nienawidzić, można i kochać, i nienawidzić jednocześnie, ale nie da się być wobec niego obojętnym.

Jan Waligóra

Skip to content