Madame

Antoni Libera
rozpoczyna „Madame” słowami: kiedyś to były czasy! Czasy opisane tak żywo, że żal oderwać się od lektury, że nie można się od niej odkleić, że pociąga i porywa ze sobą. Że siedzę jak z pierwszą książką w życiu, rumiana z wrażenia, ze spłyconym oddechem.
O czym to? O wchodzeniu w dorosłość? O Polsce schyłku lat sześćdziesiątych? O emigracji? O młodości, mężczyznach i kobietach? O pisaniu?
Nie wiem, bo zostało mi w głowi ciągłe, pulsujące ostatnie słowo Nell, Fin de partie, strona trzydziesta druga:
déserte.

polecam
Ania D.

Z biblionetki: Powieść jest ironicznym portretem artysty z czasów młodości, dojrzewającego w peerelowskiej rzeczywistości schyłku lat sześćdziesiątych.  […]

Źródło: www.biblionetka.pl

Krivoklat

Jacek Dehnel

Przejrzałem właśnie i pozakładałem wejściówkami do metra. Zerknąłem na wynotowywane podczas lektury nazwiska i tytuły obrazów. W poczuciu uczciwości wobec samego siebie nie mogę do niej nie wrócić. Napisana nie tak dawno, schludnie i potoczyście. Owszem, wątpię, czy fiołkowym, sprowadzanym z Linzu atramentem, prawda, bez szczegółowej relacji z koncertu Męskiego Towarzystwa Śpiewaczego Wieniec Pieśni w Simbach am Inn, za to błyskotliwie i rzeczowo krytyczna – nieznośnie pobłażliwie poddaje w wątpliwość współcześnie powszechny model obcowania ze sztuką (Dehnel ująłby to raczej jako „podchodzenie”), dowodząc jego drobnomieszczaństwa. Krytyczna zbyt trafnie, by nie wstrząsnąć namiętnego czytelnika prospektu wystaw w Zachęcie czy teki Arcydzieła malarstwa włoskiego.

„…nie mówiąc już o Renoirze, którego w ogóle wzbraniałbym się oblewać jakimkolwiek kwasem, a nawet preparatem do przetykania rur Der Zauberer, który pomimo swej ohydnej konsystencji wydawałby mi się i tak substancją zbyt szlachetną, by oblewać nią tak zwane dzieła Renoira, zwłaszcza zaś jego całkowicie odpychające portrety kobiece, te biusty i ramiona jak ulepione ze słoniny z dodatkiem błękitnej farbki do bielizny; gdyby słonina znana była ze swoich właściwości żrących, chętnie obkładałbym nią tak zwane dzieła Renoira, co nie byłoby równie pożyteczne jak niszczenie arcydzieł szlachetnym, dziewięćdziesięciosześcioprocentowym kwasem spełniałoby jednak funkcję oczyszczającą;”

 Jan S.

 

„Filozofuj” ilustrowane czasopismo popularyzujące filozofię

https://www.facebook.com/filozofuj/posts/2161730194085744?__xts__%5B0%5D=68.ARBU_ABkYC_fAxFzbXDt5tebhzvUOgAC9TNbZY-AMIA4Nh90AvkYabHgZVOIaYbVKSYIjV0rLAY2KxZSA-dCoJUHN6btEozJg5YZHZXk8KDEwIvtS5BUEDZQebhLBmtO5nr_3Ip6XRndGhKaD2lmVQ15fcI6dr0ZsuyDLs901L-eTW8aViAxAg&__tn__=-R

Przejmująca historia zdjęcia Tereski

https://www.facebook.com/219446661474804/photos/a.219453084807495/1860619940690793/?type=3&permPage=1

Historia Tereski, więcej:https://www.rp.pl/Plus-Minus/303309935-Tereska-Rozwiazujemy-zagadke-slynnego-zdjecia.html

Pismo. Przekleństwo wiecznych wakacji

https://www.facebook.com/pismo.magazynopinii/posts/455609984938542

nie tak nie tak

https://www.facebook.com/nieczytasz/photos/a.239914009401418.59707.220046204721532/1902647536461382/?type=3&permPage=1

Kolekcja wierszy poetów, których zabrała wojna, na Wolnych Lekturach

Kolekcja jest poświęcona tematycznie tym poetyckim talentom, których rozwój przecięła wojna. Służyć ma refleksji nad różnorodnością głosów, które zamilkły.

Część z tekstów stanowi uzupełnienie zbioru utworów poetów obecnych już wcześniej na Wolnych Lekturach[…]. 

W kolekcji znaleźli się również nowi autorzy. Należy do nich Krystyna Krahelska – symbol Powstania Warszawskiego, podczas którego poległa, i symbol Warszawy jako modelka do pomnika Syrenki znajdującego się przy Wybrzeżu Kościuszkowskim w Warszawie. Są w tej grupie żołnierze-autorzy piosenek powstańczych, jak Józef Szczepański czy Stefan Leszno, a także najmłodsza poetka czasu wojny, gimnazjalistka, harcerka Teresa Bogusławska oraz bliski przyjaciel Baczyńskiego, Jerzy Kamil Weintraub-Krzyżanowski, którego niektóre wiersze przypisywano mylnie bardziej znanemu koledze po piórze.

 

Źródło: wolnelektury.pl

Tylko mnie pogłaszcz. Listy do Haliny Poświatowskiej

Ireneusz Morawski

„Opowieść dla przyjaciela”? Prawie, choć wcześniej i odwrotnie. Ireneusz Morawski pisze listy tak piękne, ważne, czułe i intymne – jak gdybyśmy dostali drugą, brakującą część opowieści. Czyta się wspaniale, bo każdy z listów jest dziełem literackim. Jednocześnie – z pewnym smutkiem a raczej: nostalgią. Warto przeczytać. Dość, że sam tytuł jest fragmentem jednego z listów:
Tylko mnie pogłaszcz… Ucałuj! Zaduś! Potem już będzie wszystko, jak zechcesz. Może być nic, a może być to… Rozłóż mi zapach majowy na stole, Ty jesteś majowa i pewnie lubisz barszcz z uszkami.

polecam
Ania Darewska

 

Dziennik 1944 – 1949. Niewielkie pomieszanie klepek

Józef Tischner

Jak dobrze czytać dzienniki! Nie można za często, ale te, które ukazują się drukiem – jak najbardziej. Pamiętnik dorastającego Tischnera pozwala zrozumieć, jak młodość ukształtowała późniejszego myśliciela. Zostawia z przemyśleniem i wrażeniem, ale przede wszystkim z uśmiechem (bo trzeba przyznać, że nawet Tischnera zapiski młodzieńcze czyta się doskonale). I jeszcze jednym: niezachwianą wiarą w człowieka, z szacunkiem i z nadzieją.
Pomieszania klepek obawiać się nie należy, choć tak właśnie sam siebie trzynastoletni Józef opisał…

polecam
Ania Darewska

Tylko Lola

Jarosław Kamiński

Czytamy dwie historie. Czy raczej – jedną, ale opowiedzianą przez dwie całkiem różne kobiety. O  młodości w latach sześćdziesiątych, o pracy w telewizji i miłości. Zupełnie innymi słowami, z różną wrażliwością i stosunkiem do wydarzeń. Prawie nic nie łączy Niny i Lidki, ale w obu opowieściach jest ona. Lola. Wsiąknęła w życie obu i złączyła je w osobliwy sposób.
Zmienne sposoby narracji i stylizację mogą z początku odrobinę męczyć, ale wnoszą ogromnie dużo – z chaosu tworzą pełną historię, która klaruje się coraz bardziej z każdą stroną… znowu ona, znowu Lola. Tylko. 

polecam
Ania Darewska

Skip to content