2011 ROKIEM MARII SKŁODOWSKIEJ-CURIE

 UCHWAŁA SEJMU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

 z dnia 3 grudnia 2010 r.
w sprawie ustanowienia roku 2011 Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie

W setną rocznicę przyznania Marii Skłodowskiej-Curie Nagrody Nobla w dziedzinie chemii za odkrycie nowych pierwiastków polonu i radu, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej postanawia oddać hołd jednemu z najwybitniejszych naukowców naszych czasów, którego przełomowe odkrycia przyczyniły się do światowego rozwoju nauki.
Maria Skłodowska-Curie urodziła się 7 listopada 1867 roku w Warszawie. Pochodziła z rodziny, w której kultywowano tradycje patriotyczne. Była osobą wszechstronnie uzdolnioną: znała pięć języków, interesowała się socjologią, psychologią oraz naukami ścisłymi. Pod koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku organizowała zajęcia dla dzieci wiejskich, w ramach których uczyła języka polskiego, historii, algebry, wcielając w życie ideały pozytywizmu. Za tę nielegalną działalność groziło Jej nawet zesłanie. Podczas I wojny światowej organizowała ruchome stacje rentgenowskie, dostała się na front, gdzie szkoliła personel medyczny jak wykonywać prześwietlenia. 
Dwukrotna laureatka Nagrody Nobla w 1903 r. w dziedzinie fizyki i w roku 1911 w dziedzinie chemii, opracowała teorię promieniotwórczości i technikę rozdzielania izotopów promieniotwórczych. Dzięki Jej odkryciom powstała radiochemia – nowa gałąź chemii. Pod Jej osobistym kierunkiem prowadzono pierwsze badania nad leczeniem raka za pomocą promieniowania jonizującego.
Maria Skłodowska-Curie jako jedyna kobieta uczestniczyła w Konferencjach Solvayowskich – dorocznych spotkaniach najwybitniejszych uczonych. Po Jej śmierci Albert Einstein w pięknym eseju napisał, że była jedynym niezepsutym przez sławę człowiekiem, spośród tych, których przyszło mu poznać. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ogłasza rok 2011 Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie.

  KŁOPOT Z PANIĄ SKŁODOWSKĄ

(fragmenty artykułu)

 Pojawienie się Marii Curie wśród uczonych przyniosło nieznane wcześniej problemy. Mężczyźni odkryli genialną kobietę, w której zakochiwali się niezwykle łatwo.

Kto sto lat temu mógłby przypuszczać, że pani Curie, odsądzana przez prasę od czci i wiary z powodu niemoralnego prowadzenia się, będzie przedstawiana jako wzór nowoczesnej kobiety? Lecz dziś, gdy zgodnie z uchwałą polskiego parlamentu rok 2011 będzie poświęcony Marii Skłodowskiej, trudno nie uznać tego wyboru za najlepszy z możliwych. Żaden pomnik nie jest zbyt wspaniały dla osoby obdarzonej nie tylko wielkimi zdolnościami, lecz także wolą tak silną, że aż zmieniającą świat[…].

Jako pierwsza kobieta w historii Sorbony zdała egzaminy wstępne na wydział fizyki i chemii, po czym udowodniła, że nikt z rówieśników nie ma szans się z nią równać. Stopień licencjata nauk fizycznych uzyskała już w lipcu 1893 roku jako najlepszy student na roku. Wkrótce zdobyła licencjat z matematyki. I wówczas stanęła przed dylematem – co dalej? Podkochujący się w Marii fizyk Józef Kowalski doradził jej, by skontaktowała się z doktorantem prof. Becquerela Piotrem Curie. Kowalski sądził, że idealista, jakim był Curie, zaopiekuje się studentką z Polski, nie przypuszczał jednak, iż uczyni to tak gorliwie.

„Uderzył mnie wyraz jego jasnego spojrzenia – wspominała Skłodowska 30 lat później pierwsze spotkanie z Piotrem. – Jego sposób mówienia, nieco powolny i rozważny, prostota, uśmiech – poważny i młodzieńczy zarazem”.

Uczony, wówczas 35-letni, żył w przekonaniu, że chce się poświęcić nauce i przenigdy się nie ożeni. Wystarczyło kilka miesięcy spotkań z Marią, aby się oświadczył.[…] 
Maria i Piotr skromny ślub cywilny wzięli 26 lipca 1895 roku. Znajomi w prezencie kupili im dwa rowery, a rodzina Skłodowskich przeżyła szok, gdy dowiedziała się, że oboje nie powtórzą ceremonii w kościele. Z tego powodu musiało minąć trochę czasu, nim zaakceptowali Piotra.[…]

Państwo Curie pasowali do siebie niemal idealnie. Wspólnie pracując w laboratorium Antoine’a Becquerela, zrewolucjonizowali w zaledwie kilka lat światową naukę. Badając promieniowanie radioaktywne emitowane przez uran, tor oraz odkryty przez nich polon, podważyli fundamentalne twierdzenie, że pierwiastki są trwałe i niezmienne. Odkryli, że mogą się rozpadać, zmieniać postać, a przede wszystkim podczas przemian wydzielają energię. Nauka uczyniła pierwszy krok w stronę poznania tajemnic rozpadu atomu.

Wkrótce Piotr Curie stał się jednym z najbardziej znanych naukowców świata i już  w 1903 r. zgłoszono jego kandydaturę do Nagrody Nobla. O Marii prawie nikt nie słyszał, bo uczeni uznawali ją jedynie za asystentkę genialnego męża. Dlatego Szwedzka Akademia Nauk ze sporym zaskoczeniem przyjęła list pana Curie, w którym oświadczał, że zgodzi się kandydować jedynie wspólnie z żoną. Ultimatum przyjęto i wkrótce świat się dowiedział o pierwszym Noblu dla kobiety, do tego pochodzącej z nieistniejącej Polski. Lojalność Piotra pozwoliła Skłodowskiej wyjść z cienia, a świat zachwycił się ich małżeństwem. Prasa opisywała, jak wspólnie wychowują dwie córeczki, razem pracują, spędzają wolny czas, zgodnie dzielą się sukcesami.

Stanowili wzór doskonałości, ale rzeczy idealne rzadko trwają długo. 19 kwietnia 1906 roku profesor Curie szedł zamyślony wąską uliczką Dauphine i nie zdążył zejść z drogi rozpędzonego wozu towarowego. Dziennik „Le Journal” doniósł, że po uderzeniu czaszka Piotra eksplodowała na 15 kawałków. Ta sama gazeta opisywała potem, jak wdowa podczas pogrzebu „stała nieruchoma, wpatrując się cały czas tym samym twardym i pustym wzrokiem. Lecz gdy w pewnej chwili położono koło grobu jakiś wieniec, nagłym ruchem chwyciła go i zaczęła odrywać jeden pod drugim kwiaty, rzucając je na trumnę”.

Po śmierci męża Skłodowska zamknęła się w sobie, przez wiele lat nosiła jedynie czarne suknie, ale nie okazywała rozpaczy. Przyjęła propozycję Rady Wydziału Fizyki Sorbony, by przejąć katedrę stworzoną dla Piotra. Jesienią 1906 roku zaczęła prowadzić pierwsze wykłady. „Jakież to smutne i beznadziejne! Byłbyś szczęśliwy, widząc, jak wykładam na Sorbonie, i ja sama zrobiłabym to tak chętnie dla Ciebie. Ale czynić to zamiast Ciebie… Och, mój Piotrze, czyż mogło przyśnić się coś bardziej okrutnego?” – zapisała w dzienniku 
5 listopada 1906 roku. Ucieczką od rozpaczy okazała się intensywna praca badawcza[…]

W tym czasie wielkie wsparcie okazał jej matematyk André-Louis Debierne, asystujący przy eksperymentach. Nie stanowiło tajemnicy, że Debierne zakochał się beznadziejnie w pani Curie, …I nagle latem 1910 roku Maria znów zaczęła nosić kolorowe suknie, a znajomi dostrzegli, że odzyskuje radość życia. W tym samym czasie jeszcze nikt nie łączył tego z faktem, że małżeństwo znanego fizyka Paula Langevina przeradzało się w koszmar. […] Wreszcie Langevin wyprowadził się z domu i wniósł do sądu pozew o separację.Jean Langevin, nie mając ochoty na separację, zdobyła korespondencję męża prowadzoną ze Skłodowską i sprzedała dziennikarzowi”Le Journal „Fernandowi Hauserowi. Artykuł „Historia miłosna pani Curie i profesora Langevina” ukazał się na pierwszej stronie 4 listopada 1911 roku, kiedy uczeni przebywali na kongresie naukowym w Brukseli.

 We Francji zawrzało. Gazety oskarżały Polkę o rozbicie przykładnej francuskiej rodziny, wychowującej do tego czworo dzieci. O tym, że państwo Langevinowie od dawna ze sobą nie mieszkali, nawet nie wspomniano. Opinia publiczna natychmiast zażądała, by wyrzucić Polkę z Sorbony. Ale Maria nie zamierzała uciekać. Po powrocie do Paryża rozesłała do gazet informację,że za publikowanie fałszywych wiadomości na jej temat „zgodnie z przysługującym mi prawem zażądam tytułem odszkodowania znacznych sum, które spożytkuję na badania naukowe”. Obawiając się procesu, Fernand Hauser szybko przysłał jej przeprosiny. […]

Kiedy ważyły się losy Marii, ze Sztokholmu przyszła wiadomość o drugiej Nagrodzie Nobla, tym razem z chemii za wydzielenie czystego radu. Ale napływające z Francji informacje o skandalu obyczajowym sprawiły, że chemik Svante Arrhenius, który wcześniej zgłosił kandydaturę Marii do Nobla, poprosił ją listownie, żeby nie przyjeżdżała jej odebrać. „Mogłoby dojść do skandalu w obliczu króla, a tego 
za wszelką cenę chcielibyśmy uniknąć” – wyjaśnił. „Uważam, że nie ma żadnego związku pomiędzy moją pracą naukową a życiem prywatnym” – odpisała twardo pani Curie, dodając: „Nie zgadzam się z poglądem, że potwarz i zniesławienie mogą mieć wpływ na ocenę wartości pracy naukowej”. Do Sztokholmu pojechała.

Zdecydowana postawa uczonej i drugi Nobel ostatecznie wyciszyły aferę. Jednak jej związek z Langevinem dobiegł końca. Wróciła o noszenia czarnych sukien, a jej życie osobiste znalazło się poza wszelkimi podejrzeniami. Podczas I wojny światowej, gdy zasłynęła jako organizatorka jednostki pojazdów radiologicznych, dzięki którym można było wykonywać prześwietlenia rannych już na linii frontu, stała się legendą. W latach 20. gdziekolwiek się pojawiała, podążał za nią tłum dziennikarzy.

O jej przyjaźń zabiegali politycy, artyści i uczeni. Nadeszły też nowe czasy i dawna skandalistka jawiła się jako prekursorka. Kobiety w Europie zaczęły pracować zawodowo, otrzymały prawo udziału w wyborach, stale powiększał się zakres swobód obyczajowych. Jednak nadal przyjmowano ze zdziwieniem, że Maria Curie, dwukrotna noblistka, jest kobietą.

Opisując wrażenia z kongresu naukowego, na którym się pojawiła w 1924 roku, wychodząca w Brukseli gazeta „L’Eventail” podkreślała, że jej widok wśród tłumu mężczyzn „wywołuje niezwykłe wrażenie, tym bardziej niezwykłe, że nie chodzi o kobietę zmaskulinizowaną. Pani Curie była żoną, ma córki”. Po czym dziennikarz, nie kryjąc zadziwienia, dodawał: „A choć jej szczupłą sylwetkę okrywa zwykle czerń, jest bardzo kobieca; zdobi ją dyskretna kokieteria”.

Dr Andrzej Krajewski jest historykiem i publicystą.

Więcej:

http://www.newsweek.pl/

http://www.national-geographic.pl/

 

Skip to content