KONSTANTY ILDEFONS GAŁCZYŃSKI – 55. rocznica śmierci

Konstanty Ildefons Gałczyński

55.rocznica śmierci

Konstanty Ildefons Gałczyński , pseud. Karakuliambro, (ur. 23 stycznia 1905 w Warszawie, zm. 6 grudnia 1953 w Warszawie) – polski poeta.
Pochodził z rodziny drobnomieszczańskiej. Po wybuchu I wojny światowej został wraz z rodzicami ewakuowany z Warszawy i w latach 1914–1918 mieszkał w Moskwie, gdzie uczęszczał do polskiej szkoły. Po powrocie do Warszawy studiował filologię angielską oraz klasyczną.

Jego debiut literacki w prasie miał miejsce w 1923. Związany był z grupą poetycką Kwadryga oraz pismami satyrycznymi i politycznymi stolicy, należał do bohemy artystycznej. 1 czerwca 1930 poślubił Natalię Awałow. W latach 1934 – 1936 Gałczyńscy mieszkali w Wilnie (w domu przy Młynowej 2, obecnie Malunu 2) i tam w 1936 roku przyszła na świat ich córka, Kira. W szeregu swoich utworów Gałczyński nawiązuje do atmosfery tego miasta, jak i śladu jaki pozostawił w nim Adam Mickiewicz.

Wraz z początkiem II wojny światowej, powołany do wojska, brał udział w kampanii wrześniowej. Trafił do niewoli radzieckiej, z której został przekazany do niewoli niemieckiej. Okres okupacji spędził w stalagu XI-A w Altengrabow. Podczas okupacji jego wiersze ukazały się w drukowanych konspiracyjnie antologiach poezji „Werble wolności” i „Słowo prawdziwe”. Po wojnie w latach 1945-1946 przebywał w Brukseli i Paryżu. Do Polski powrócił w 1946. W roku 1948 przebywał w Szczecinie, gdzie założył „Klub 13 Muz”, następnie w Warszawie. Współpracował m.in. z tygodnikiem Bluszcz, Prosto z Mostu, Przekrojem, Tygodnikiem Powszechnym oraz krakowskim kabaretem Siedem kotów.

Wiele z jego powojennych utworów – w tym Poemat dla zdrajcy (atak na Czesława Miłosza), „Podróż Chryzostoma Bulwiecia do Ciemnogrodu” czy panegiryk „Umarł Stalin” (1953)[1] – napisanych zostało w konwencji socrealistycznej. W roku 1950 sam stał się obiektem walki ideologicznej – jego twórczość została potępiona na Zjeździe Literatów Polskich przez Adama Ważyka jako drobnomieszczańska.

W latach 1950-1953 związany z leśniczówką Pranie nad Jeziorem Nidzkim, gdzie napisał wiele utworów, m.in. Kronikę Olsztyńską (1950). Tam też znajduje się obecnie jego muzeum.
Wydał m.in. tomiki wierszy Zaczarowana dorożka (1948), Ślubne obrączki (1949), Pieśni (1953).
Autor tłumaczenia (a właściwie parafrazy) Snu nocy letniej Szekspira (1952) oraz Ody do Radości F. Schillera. Zmarł na skutek trzeciego zawału serca. 

źródło:
http://pl.wikipedia.org/

 galeria zdjęć na stronie
http://kigalczynski.pl/galeria

więcej :

https://culture.pl/pl/tworca

http://kigalczynski.pl/ 

http://galczynski.kulturalna.com/

 http://www.lesniczowkapranie.art.pl/

http://ninateka.pl/audio

Prośba o wyspy szczęśliwe

 A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych mnie przebudź ze snu.

Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością

Do tygodnika „Przekrój

Exp. : K. I. Gałczyński Obywatelu Redaktorze!
Poezja to jest złoty szerszeń,
co kąsa, więc się pisze wiersze –
cóż, człowiek pisze tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.

 Jesień jest na Krakowie dzisiaj
i tyle kwiatów! tyle brzoskwiń!
Wiaterek dmucha, słonko skrzy się,
więc chodzę śliczny i beztroski
cóż, człowiek chodzi tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.

 Czy mam zmartwienia? Tak, czasami,
niewielkie, tak jak w niebie gwiazdy
właściwie jedno (między nami),
że życie ukochałem nazbyt –
cóż, człowiek kocha tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.

Wiec kiedy przyjdzie dzień przeklęty,
że śmierć utopi w czarnym winie
wszystkie muzyczne instrumenty,
kwiaty i wiersze, i brzoskwinie,
to przykro, lecz cóż płacz pomoże,
Obywatelu Redaktorze.

 A jednak żal. Odejść niełatwo.
Taak. Kończę wiersz ten ze łzą w oku.
Lecz może, dzięki mym kontaktom,
będę aniołkiem na obłoku?
Cóż, człowiek fruwa tak, jak może,
Obywatelu Redaktorze.

O wróbelku

 Wróbelek jest mała ptaszyna,
wróbelek istota niewielka,
on brzydką stonogę pochłania,
Lecz nikt nie popiera wróbelka
Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że wróbelek jest druh nasz szczery?!
………………………………………………..
kochajcie wróbelka, dziewczęta,
kochajcie do jasnej cholery!
  
Rozmowa liryczna
 
– Powiedz mi, jak mnie kochasz.
– Powiem.
– Więc?
– Kocham Cię w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham Cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie i na koncercie.
W bzach i brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie-
Nawet wtedy , gdy Ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
Na końcu listy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną kiedy jaskółka przylata.
– A latem jak mnie kochasz?
– Jak treść lata.
– A jesienią, gdy chmurki i humorki?
– Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
– A gdy zima posrebrzy ramy okien?
– Zimą kocham Cię jak wesoły ogień.
Blisko przy Twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.

Strasna zaba

 Pewna pani na Marsalkowskiej
kupowała synkę z groskiem
w towazystwie swego męża, ponurego draba;
 
Wychodzą ze sklepu, pani w sloch,
w ksyk i w lament: – Mężu, och, och!
popats, popats, jaka strasna żaba!
 
Mąż był wyzsy uzędnik,
psetarl mgłę w okulaze i mówi:
– Zecywiście coś skace po trotuaze!

Cy to żaba, cy tez nie,
w każdym razie ja tym zainteresuję się;
zaraz zadzwonię do Cesława,

a Ceslaw niech zadzwoni do Symona –
nie wypada, zęby Warsawa
była na „takie coś” narażona.
 
Dzwonili, dzwonili i po tsech latach
wrescie schwytano żabę koło Nowego Świata;
a zęby sprawa żaby nie odesta w mglistość,
uządzono historycną urocystość;
 
ustawiono trybuny, spędzono tłumy,
„Stselców” i „Federastów” – Słowem, cale miasto.
Potem na trybunę wesla Wysoka Figura
i kiedy odgzmiaty wsystkie „hurra”,

Wysoka Figura zece tak:
– Wspólnym wysiłkiem zadu i społeceństwa pozbyliśmy się żabiego bezeceństwa – panowie, do góry głowy i syje!
A społeceństwo:- Zecywiście,
dobze, ze tę żabę złapaliście,
wsyscy pseto zawołajmy: „Niech żyje!”

 Pozytywny góral

Teatrzyk Zielona Gęś
ma zaszczyt przedstawić
Pozytywnego górala

 Zielona Gęś:
Góralu, czy ci nie żal
Odchodzić od stron ojczystych?

 Góral:
Szalenie. (nie odchodzi i zostaje)

 K U R T Y N A

 Na śmierć motyla przejechanego przez ciężarowy samochód

Niepoważny stosunek do życia
figla ci w końcu wypłatał:
nadmiar kolorów, brak idei
zawsze się kończą wstydem i
są wekslem bez pokrycia,
mój ty Niprzypiąłniprzyłatał!

Skip to content