„Lodowce już podchodzą pod nasz dom / Spod twoich powiek patrzy na mnie śnieg / Codziennie rano zmywam z twarzy szron / Na naszych mapach nie ma ciepłych stref” – śpiewał Grzegorz Ciechowski w piosence Republiki „Arktyka” z 1982 roku. Z książki Julity Mańczak i Jakuba Małeckiego „Początek końca? Rozmowy o lodzie i zmianie klimatu” można dowiedzieć się, że ta wizja rozrastających się lodowców, gdyby nie powstała w roku 1982, z każdym kolejnym rokiem wymagałaby od Ciechowskiego coraz więcej kontrafaktycznej wyobraźni, ponieważ topnienie lodu w Arktyce nabrało tempa właśnie w latach 80. XX wieku. Najstarsi ludzie zapewne pamiętają, że na początku studyjnej wersji tej jakże pięknej lodowej metafory dość mocno wieje – i znowu: pośredni komentarz do tego znajdziemy w „Początku końca?”. „Arktyczny wiatr jest inny niż wszystkie, których dotychczas doświadczyłam. Jakby całą uwagę skupiał na parciu naprzód, a nie na niesieniu zapachów znad lądu” – pisze Julita Mańczak we wstępie, być może nie zdając sobie sprawy, jak silnie te pierwsze zdania o północnym wietrze pobudzają wyobraźnię do marzeń, czyli działają dokładnie tak, jak według Flauberta powinna działać dobra proza. Zresztą nie tylko one – cała ta popularnonaukowa książka co krok odwołuje się do wyobraźni i do języka, zgodnie z przekonaniem autorów, że droga do zmiany postaw wobec Ziemi prowadzi właśnie tędy: przez obrazy i słowa.(…)