Oczytani… „Powracająca fala”
BOLESŁAW PRUS „POWRACAJĄCA FALA”
W „Powracającej fali” powraca do nas wiele tematów, żywotnych i aktualnych w epoce Bolesława Prusa. Stosunki pracownicze, rodzinne, miłość – nie powinny tu nikogo dziwić. Podobnie jest z zagadnieniem pracy, wyjątkowo charakterystycznym dla pozytywizmu, które stało się centralną osią „Powracającej fali”.
Bohaterami są dwaj przyjaciele, diametralnie różni od siebie: fabrykant Gotlieb Adler i pastor Marcin Böhme. Ukazanie ich obu jako przeciwstawnych sobie charakterów, światopoglądów i sposobów myślenia jest pierwszą antynomią widoczną w utworze. Kolejną odnajdujemy w zestawieniu Adler – jego syn, Ferdynand. Tu mamy do czynienia z pracowitym, zasadniczym ojcem i chłopakiem, który ani myśli przejmować się interesami, w głowie mu tylko zabawa. Postaci są jak lustra, w którym mogą się wzajemnie przeglądać. Właśnie dla przeciwstawności, niejednoznaczności i nieoczywistości warto wracać do Prusa.
Z retrospektywnych fragmentów wiadomo, że Adler za młodu, „opętany” pracą, nie ustawał w wysiłkach, by zarabiać jak najwięcej i gromadzić coraz to większy kapitał. Trudno się dziwić, że w niedługim czasie zaczął odnosić wielkie finansowe sukcesy. Dopiero w latach dojrzałych okazuje się, jak dojmująca jest u Adlera tęsknota za utraconym rajem młodości, próbuje bohater sublimować to poprzez bezkrytyczne wspieranie swojego syna, zawadiaki i rozrzutnika.
Ze względu na niewielką objętość „Powracającą falę” należy polecić wszystkim uczulonym na obszerne pozytywistyczne powieści. Warto sięgnąć po tę pozycję, chociażby po to, by poznać pochodzenie tytułu.
A co z wspomnianą na samym początku pracą? Jej trzeba tu poświęcić miejsce. W utworze Bolesława Prusa – pisarza przenikliwego jak mało kto – ujawnia się prawda, że praca dobrze wykonywana, wyważona w odpowiednich proporcjach z odpoczynkiem, potrafi być wielką cnotą; praca szaleńcza, obsesyjna, „praca dla pracy” to z kolei moc niszczycielska, wypalająca wszelką radość życia. Gosławski, majster z fabryki, przymuszany do katorżniczej, przekraczającej ludzkie siły pracy, w wyniku nieszczęśliwego wypadku traci życie. Adler, zrozpaczony po śmierci syna, podpala fabrykę wraz ze wszystkimi maszynami.
Adler i Gosławski stali się ofiarami pracy – ogromnej, ale i nieraz zgubnej namiętności. Praca jest bowiem żywiołem i jak każdy żywioł jest tyleż piękna i pożyteczna, co niszczycielska i niebezpieczna. Ostatnia tragiczna scena spalenia fabryki to nie tylko symboliczne zniszczenie świątyni pracy, ale także, a może przede wszystkim, pogrzebanie w żarze języków ognia dawno zdestruowanych marzeń młodości.
W tych dywagacjach nie chodzi o to, by – Boże uchowaj – potępić pracę. Jest ona niepodważalnie wielką wartością, dającą człowiekowi pole do samorealizacji i rozwoju. Z „Powracającej fali” płynie wniosek, że trzeba w miarę możliwości znaleźć w życiu rzymską aurea mediocritas, złoty środek. Wydaje się zatem, że utwór ten pozostaje szczególnie aktualny również dziś.
Jan Waligóra